BACH kantaty BWV 36c & BWV 134

Bach nie był jedynym twórcą kantat. W swoich czasach nie był nawet najbardziej znanym. W jego obfitej spuściźnie, której stanowią główną część, zachowanych jest ich ćwierć tysiąca – ale to i tak parokrotnie mniej niż w dorobku np. Telemanna. Komponowanie kilku pełnych roczników kantat nie było niczym nadzwyczajnym dla kantorów opiekujących się ważnymi kościołami protestanckich Niemiec.

Mimo to w każdym wypadku mamy oczywiście do czynienia z ogromem muzyki, nic więc dziwnego, że wszyscy twórcy posuwali się do „recyklingu” własnych kompozycji. Także kantaty dzisiejszego programu mają kilka żywotów – obie rozpoczynały karierę jako utwory świeckie, by w miarę potrzeb i możliwości przejść na łono muzyki kościelnej. Cztery części (nry 1, 3, 5 i 7) z kantaty BWV 36c wykorzystywane były przez Bacha wielokrotnie – m.in. w kantacie kościelnej BWV 36 (o tym samym tytułowym incipicie, gdyż pierwsza część przeniesiona została wraz z tekstem). Kantata BWV 134 ma swoje alter ego w postaci gratulacyjnego utworu skomponowanego jeszcze w Koethen w roku 1719, a oznaczonego jako BWV 134a.

Świecka geneza zdeterminowała radosny charakter obu kantat. Nic w tym zaskakującego: tego typu utwory powstawały albo na pogrzeby (to akurat nie ten przypadek), albo na uroczystości, które z założenia były wyrazem dumy, powodem do świętowania – wówczas nie rozważano tu tajemnic, nie modlono się, tylko podziwiano splendor. Z tego powodu ich adaptacje kościelne też wiążą się ze świętami radosnymi – BWV 134 jest więc kantatą wielkanocną.

Schwingt freudich euch empor skomponowana została w 1725 r. na uroczystość jubileuszu profesora-kolegi Bacha, którego identyfikacja pozostaje wątpliwa. Triumfalna wesołość uderza już w pierwszej części, z koncertującym obojem d’amore, choć jednocześnie naukowa powaga adresata podkreślana jest przez zastosowanie ściśle kontrapunktycznej (czyli „uczonej”) formy. Szczególną konstrukcję posiada finałowa część 9., w której śpiewany przez kwartet solistów nurt tanecznego gawota przerywany jest trzema króciutkimi recytatywami; ostatni z nich, sopranowy, ma na dodatek wyjątkowo dramatyczny charakter (tym bardziej, że nie jest to recytatyw secco, wyłącznie z towarzyszeniem basso continuo, lecz accompagnato, przerywany burzliwymi interwencjami orkiestry). Oczywiście wpływ opery widoczny jest w całym utworze, jesteśmy już bowiem na etapie, w którym wzorce Neumeistra, wprowadzającego do kantat operowe arie i recytatywy, są głęboko przyswojone – zwłaszcza przez pokolenie, do którego należy Jan Sebastian Bach.

Pogodą czaruje też Ein Herz, das seinen Jesum lebend weiß. Pogodą, a może wręcz quasi-teatralną wesołą obrazowością, gdy tenor wyśpiewuje polecenie „Auf!” – w pierwszej arii: „Powstańcie, wierzący! (…) Powstańcie, dusze! Śpieszcie z ofiarami” – krótkie „Auf”, dźwięcznie wznoszące się po rozłożonym akordzie, choć niekiedy nawet skaczące oktawą. Po duecie w części środkowej, prowadzący go tenor i alt potwierdzą się jako protagoniści w rozbudowanym, czterogłosowym finale, gdzie głosy skrajne powtarzają wprowadzane przez nich motywy.

Jakub Puchalski

Zapraszamy na koncert Capelli Cracoviensis